Najnowsze galerie
 
2009.10.16-Amber Baja
2009.09.26-Baja Poland - zdjęcia Konrada Jęcka
 

Rezultaty
 Sukcesy dotychczas

MISTRZOSTWO POLSKI RMPST 2009

Mistrzostwo Polski RMPST w klasie T1 2009

II miejsce klas. gen. Międzynarodowych Mistrzostw Czech 2008

I miejsce w klasie diesel Mistrzostw Czech 2008

Wicemistrzowie Polski RMPST 2006

I mijsce w klasie T1 RMPST 2008

Mistrzowie Polski klasy O1 RMPST 2006

Wygrana klasa diesel w Italian Baja 2009

III miejsce w rajdzie Baja Polonia 2009

III miejsce klas gen. i wygrana klasa diesel VI Baja Slovakia 2008

Ilość startów:
38 (w tym 11 baja, 23 RMPST)

Sukcesy MMCR:
2 wygrane (Baja Slovakia x2), 1 drugie miejsce, 1 trzecie miejsce, 1 czwarte miejsce

Sukcesy RMPST:
5 wygranych (Baja Polonia 2009, Vsetin 2009, Wałbrzych 2006 i 2007, Góra Kalwaria 2008), 7 drugich miejsc, 6 wygranych w klasie T1, 1 wygrana w klasie O3, 6 wygranych w klasie O1

Nieukończonych:
6 (1 wypadek, 5 awarii)
 

 
Orca na mecie Baja Slovakia
 

W dniach 10-12 listopada 2006 roku odbył się rajd Ssang Yong 4. Baja Slovakia, w którym wziął udział zespół ORCA. Start w tym rajdzie był sponsorowany przez ROSETEX. Rajd był finalną rundą Mistrzostw Czech i Mistrzostw Słowacji.

W piątek miał miejsce prolog zlokalizowany w Novych Zamkach. W następnie dwa weekendowe dni odbyło się w sumie pięć odcinków specjalnych w okolicach Hurbanova o łącznej długości 260 km. Do Novych Zamków przyjechała cała czołówka szybkościowych rajdów terenowych z Czech i Słowacji, włącznie ze zwycięzcami kilku tegorocznych rajdów międzynarodowych: Jozefem Sykorą ze Słowacji i Miroslavem Zapletalem z Czech.

Orcę tradycyjnie prowadził Patryk Łoszewski. Tym razem pilotem Patryka nie był Tomasz Łoszewski, który zajął się koordynacją całego przedsięwzięcia. Na prawym fotelu zajął miejsce Piotr Brakowiecki - Wicemistrz Polski z 2005 roku i trzykrotny Mistrz Polski w klasie O1, a na co dzień etatowy pilot Grzegorza Szwagrzyka z zespołu ROSETEX. Orca została poddana przed startem szeregowi modyfikacji względem specyfikacji używanej w RMPST. Zmieniono zestopniowanie układu napędowego, zainstalowano nowe wały napędowe Welte, samochód wyposażono w system nawigacji satelitarnej Explona, zupełnie nowe zestawy kół, dodatkowe oświetlenie.

Na starcie stanęło 17 załóg. Piątkowy prolog miał na celu ustalenie kolejności startu do pierwszego etapu rajdu. Duet Łoszewski-Brakowiecki pojechał bardzo szybko. Dogonił jedną z poprzedzających załóg i na dystansie 2,5 km musiał podążać za konkurentem, gdyż w tym miejscu wyprzedzenie było niemożliwie. Orca straciła w ten sposób sporo sekund, ale i tak zajęła ósme miejsce w klasyfikacji generalnej.

Trasa odcinków specjalnych okazała się bardzo techniczna i nie aż tak szybka, jak zapowiadali organizatorzy przed rajdem. Etap sobotni odbywał się przy bardzo ładnej pogodzie, natomiast padający w sobotę w nocy i całą niedzielę obfity deszcz zamienił trasę w niezwykle śliską.

Niestety, na samym początku rajdu uszkodzeniu uległ nowy układ przeniesienia napędu, przez co samochód osiągał niewiele ponad połowę maksymalnej prędkości. Ponadto awaria ta przejawiała się wibracjami samochodu, co miało konsekwencje dla funkcjonowania kilku innych mechanizmów. Dozwolony czas na serwis był zbyt krótki, aby wymienić wadliwe elementy między odcinkami i w efekcie pozostało zmagać się z kolejnymi psującymi się w wyniku wibracji częściami. Pomimo to Orca uzyskiwała czasy przejazdów pozwalające na osiągnięcie dobrego wyniku. Niestety na ostatnim odcinku sobotniego etapu Orca całkowicie straciła napęd, w wyniku czego została odholowana na metę przez organizatora, a nałożona kara spowodowała spadek na dalekie miejsce.

Przed niedzielnym etapem udało się wyeliminować przyczynę wibracji, ale wiązało się to z koniecznością rozłączenia przedniego napędu. Pomimo bardzo trudnych warunków drogowych i ciągle padającego deszczu, a w pewnym momencie nawet trąby powietrznej, Orca dysponując tylko tylnym napędem wyprzedziła na trasie kilku konkurentów. I znów pech. Na czwartym odcinku specjalnym załoga popełniła błąd nawigacyjny, który kosztował ok. 5 minut straty. Na piątym odcinku specjalnym przydarzyła się kolejna awaria, będąca konsekwencją sobotnich wibracji, która zatrzymała załogę na trasie na dwadzieścia pięć minut. Udało się naprawić samochód własnymi siłami załogi i ruszyć dalej. Po odcinku serwis doprowadził samochód z powrotem do w pełni sprawnego stanu, lecz w tym momencie odwołano ostatnio odcinek specjalny i zespół zakończył zmagania ostatecznie na 13 miejscu.

Był to najciekawszy rajd w mojej dotychczasowej karierze rajdowej - powiedział Patryk Łoszewski. - Nigdy też nie doświadczyłem aż tylu awarii, ale o dziwo awarie te pozwalały kontynuować jazdę. Fakt, że dotarliśmy na metę zawdzięczamy jedynie pancernej konstrukcji samochodu i woli walki całego zespołu ORCA ROSETEX. Awarie techniczne były spowodowane popełnieniem błędu konstrukcyjnego w układzie napędowym, który modyfikowaliśmy tuż przed rajdem mocując nową skrzynię biegów o przełożeniach dostosowanych do szybkościowego rajdu. Błąd był w sumie drobny, ale ujawnił się dopiero na rajdzie. Wibracje, które z tego wynikały, były tak silne, że nie tylko uniemożliwiały szybką jazdę, ale powodowały odkręcanie się różnych mechanizmów. Między innymi odkręciły się mocowania akumulatora, który spowodował zwarcie, urwał się drążek zmiany biegów i drążek reduktora, odkręcił się przegub na wałku napędowym i ścięło wszystkie śruby mocujące itd. Niestety w efekcie tego nie przejechaliśmy żadnego odcinka od startu do mety bez konieczności zatrzymywania się i naprawy lub dokręcania niektórych elementów. Dlatego trudno porównywać nasze czasy odcinków z konkurentami. Mieliśmy natomiast ogromną satysfakcję z faktu, że jadąc niesprawnym autem, o wiele poniżej jego normalnych możliwości, utrzymywaliśmy tempo lub wyprzedzaliśmy na odcinkach wielu konkurentów dysponujących bardzo dobrymi samochodami. Jesteśmy bardzo zadowoleni ze startu. Jechaliśmy bez presji wyniku, dlatego nie deprymowały nas awarie czy błędy nawigacyjne. Jazda samochodem terenowym w tak trudnym terenie na nieznanej trasie przy prędkościach czasami znacznie przekraczających 100 km/h jest dla mnie kwintesencją rajdów terenowych. Zebraliśmy mnóstwo doświadczeń i wiemy jak przygotować się na nadchodzący sezon.

Bardzo cieszę się z możliwości startu w tym rajdzie i dziękuję zespołowi Orca za zaproszenie mnie na prawy fotel oraz firmie Rosetex za sponsoring - powiedział na mecie Piotr Brakowiecki. - Rajd miał być ciężki i tak też było. Przed startem miałem tremę, gdyż był to mój pierwszy rajd, w którym nie dokonywaliśmy opisu trasy przed startem. Organizacja rajdu była na bardzo wysokim poziomie. Władze rajdu i sędziowie byli bardzo przyjaźnie nastawieni do wszystkich zawodników. Chyba w tę stronę powinny kierować się organizatorzy Rajdowych Mistrzostw Polski Samochodów Terenowych. Jest to wszak jedyna droga, żeby polscy rajdowcy byli aktywni w rajdach cross country.

Pełne wyniki rajdu

Linki do relacji zamieszczonych na innych stronach:
zdjęcia słowackie
relacja Landserwisu
wątek nt. rajdu na forum rajdy4x4.pl
relacja na rajdy4x4.pl
news 1 na autoklub.pl
news 1 na autoklub.pl



Poniżej autorska relacja Patryka Łoszewskiego:

"Niestety już do startu stawaliśmy uszkodzonym samochodem. Popełniliśmy błąd inżynierski, o którym zorientowaliśmy się dopiero na Słowacji. Tak bywa. Półtora miesiąca przygotowań i jedna głupota potrafiła nam napsuć trochę krwi. Przyczyna awarii była idiotyczna, ale nie do naprawienia w ciągu półtorej godziny, a tylko tyle było czasu na serwis wliczając w to maksymalne dozwolone spóźnienie. Przejaw awarii był taki, że samochód wpadał w potworne wibracje, do tego stopnia, że nie dało się przekroczyć 80 km/h. Zacisnęliśmy zęby i postanowiliśmy jednak jechać.

OS2. Tuż po starcie urywa się drążek reduktora i zostaję tylko z biegami szosowymi i w pozycji 4wd. W efekcie jedziemy tylko na jedynce i dwójce. W połowie odcinka popełniamy błąd nawigacyjny. W efekcie tracimy trzy minuty. Wracając na właściwą trasę spotykamy Tomcata, który startował dwie minuty za nami. Puszczamy go i ruszamy za nim. Po drodze mijamy kilka uszkodzonych samochodów. Mijamy też stojące Mitsubishi Pajero Zdenka Porizka, który przepuszcza nas by włączyć się na trasę. Wyjeżdża za nami i jedzie tak kilka kilometrów. Wyprzedza nas na prostej gdy piłujemy 90 km/h nie mogąc pojechać szybciej. Zaczyna się bardziej techniczny fragment trasy. Udaje się utrzymać za Tomcatem i Pajero. Po ok. 3 kilometrach Pajero zbyt szybko nachodzi na serię hop i wypada z trasy wpadając do góry kołami do rowu. Zatrzymujemy się, załoga potwierdza, że ok. Potem zatrzymujemy się jeszcze przy sędziach faktu, zameldować im o tym. Dalej nic złego się nie dzieje.

Po odcinku nie ma możliwości serwisu. Udaje mi się zamocować lewarek do reduktora.

OS3. Odcinek przebiega bez większych problemów. Cały czas nie możemy przekroczyć 90 km/h co staje się deprymujące. Wyprzedzamy na trasie kilka aut.

Na serwisie okazuje się, że wibracje wykończyły sprzęgło gumowe na wałku napędowym. Wymieniamy na nowe. Nie ma czasu na inne naprawy poza drobiazgami.

OS4. Idzie nam super. Mamy dobre międzyczasy. W połowie odcinka auto staje nagle bez napędu. Okazuje się, że poluzowały się śruby na wałku między skrzynią a reduktorem i je ścięło. Nic nie zrobimy narzędziami na pokładzie. Odholowuje nas do mety organizator i dalej nasz serwis. Dostajemy 1,5 godziny kary.

Na serwisie wymieniamy wałek, wykręcamy przednie wały, zmieniamy koła na Maxi Crossy, zaczyna lać. Poza brakiem napędu na przód, auto zostaje doprowadzone do pełnej sprawności więc cieszymy się myślą o kolejnym dniu.

Niedziela, OS4. Auto tylko na tyle. Trasa wygląda koszmarnie, ale ja się bardzo cieszę, bo lubię takie warunki. Pola zamieniają się w jedno wielkie bagno. Poza brakiem przodu, wszystko gra i auto jedzie jak powinno. Wielokrotnie przekraczamy 120 km/h. Po 4 km doganiamy Tomcata, czyli nadrabiamy dwie minuty. Piotrek Beaupre walczy na ATkach i jedzie o połowę wolniej niż my. My cały czas na klaksonie w odległości ok. 10 metrów od niego i tak przez cztery kilometry. Nie ma jak ich ominąć bokiem, bo musiałbym wjechać na rozorane pola. Za jedną z hop Tomcat staje dęba, my na hamulce, ale auto sunie, nie ma miejsca na odbicie w bok. Uderzamy lekko w tył. Na szczęście nie ma strat w Tomcacie. W Orce jedynie zgina się przedni hak. Sam się dziwię, że nic się nie stało. Przepraszamy się. Jedziemy dalej. Po kilku kilometrach zatrzymuje nas Trasek. Okazało się, że stłuczka wybiła nas z rytmu i pomyliliśmy drogę. Zawracamy i odnajdujemy właściwą. Na horyzoncie widzimy Pajero z czuba. Kilometr za kilometrem doganiamy je. Gdy zamierzamy go wyprzedzić kończy się pętla.

OS5. Tym razem idzie nam super. I znów kłopot. Nagle auto zaczyna przerywać, gaśnie. Za chwilę odpalamy, ale znów przerywa. Zaczyna śmierdzieć spalenizną. Nagle przepala się ścianka grodziowa i zaczynają sypać się iskry do kabiny. Gasimy wszystko. Okazuje się, że oberwał się akumulator co było efektem wibracji i zrobił zwarcie o blachę w tunelu. Demontujemy obudowy, odcinamy stopione kable, skręcamy, mocujemy. Do końca odcinka wyprzedzamy jeszcze ze dwa samochody i motocyklistę. W 2/3 odcinka kończą się hamulce z tyłu, ale dojeżdżamy do mety.

Na dojazdówce zostaje mi w ręce lewarek zmiany biegów. Odkręcił się w wyniku wibracji z soboty. Pomimo braku hamulców i hamowania biegami udaje się jakoś wyhamować na poboczu. Szczęśliwie było to poza miastem. Naprawiamy lewarek. Dojeżdżamy na serwis. Udaje się wszystko naprawić. Wyjeżdżając z serwisu w pełni sprawnym autem dowiadujemy się, że odwołany zostaje ostatni odcinek.

Z rajdu jesteśmy zadowoleni. Nie przejechaliśmy co prawda ani jednego odcinka w bez błędu lub bez awarii czyli żaden czas z odcinka nie jest w pełni miarodajny. Za to na trasie dochodziliśmy kilkakrotnie inne samochody w tym te najbardziej konkurencyjne. Mogliśmy wyszaleć się rajdowo. Przejechaliśmy w sumie 500 km. Trasa miała wiele pułapek i przypominała jazdę na poligonie we Wrocławiu, tylko na pętli 50 kilometrowej i bez wcześniejszego opisu. W niedzielę trasa była ta sama, tylko odwrócona, co robiło jednak różnicę. Organizacja była bardzo dobra. Zero puszenia się, minimum formalności, dużo bezpieczeństwa i życzliwości.

Dziękuję przede wszystkim naszym sponsorom, Tomkowi - szefowi całego przedsięwzięcia, Piotrkowi - pilotowi, mechanikom i wszystkim osobom zaangażowanym w nasz start. Na trasie było wielu polskich kibiców, którzy przyjechali specjalnie nas oglądać. Kilku przyjaciół dzielnie nas wspierało. Było wiele frajdy, a wszystkie opisane wyżej przygody techniczne tak naprawdę przyjmowaliśmy na miękko - nie było to zbyt miłe tak walczyć z materią, ale przeważyła i tak przyjemność z jazdy i rajdowania."


 

 
Najbliższa impreza
 brak 

Polecamy
 










































 

 
ORCA Rally Team, Tomasz i Patryk Łoszewscy
Projekt i wykonanie: Michał Olawski, Piotr Stawarski